Krakowski dąb Henryk bierze udział w konkursie Drzewo Roku 2018! To już ósma edycja plebiscytu, w którym wybierane jest drzewo z opowieścią, która pobudza wyobraźnię i jednoczy ludzi.

Dąb Henryk przeszedł już pierwszy etap konkursu. Wraz z 16 finalistami wybranymi przez jury konkuruje teraz o głosy społeczeństwa, w szczególności osób mieszkających lub szczególnie związanych z Krakowem. Drzewo osobiście poznać można przy ulicy Zakopiańskiej 121, gdzie dąb Henryk mieszka już od ponad 240 lat.

Więcej informacji na stronach internetowych drzeworoku.pl.


Dąb Henryk od ponad 240 lat znajduje się przy ulicy Zakopiańskiej 121. Swoje imię zawdzięcza odważnemu Henrykowi Bartyzelowi, który za czasów okupacji niemieckiej uratował drzewo przed wycinką. Dąb również nazywany jest walecznym…

Historia Henryka rozpoczyna się najprawdopodobniej w  1773 roku, kiedy w miejscu dorosłego dziś drzewa łupinka małego żołędzia pękła i wypuścił korzonek, a potem łodyżkę.  Informacje te potwierdza ekspertyza dendrologiczna, wykonana przez naukowców Wydziału Leśnego uniwersytetu Rolniczego w Krakowie w Krakowie. Lata młodości upłynęły dębowi szczęśliwie. Za sprawą płynącego pod nim Potoku Rzewnego miał bardzo sprzyjające warunki do rozwoju. Na kartach historii dąb po raz pierwszy zapisał się jako drzewo będące istotnym elementem topograficznym do wytyczenia mapy katastralnej przez Austriaków. Jest to istotny fakt z jego życia, ponieważ ową mapę wykorzystał Henryk Bartyzel – inżynier energetyki, zamieszkały najbliżej dębu, około 20 m od drzewa – by nie dopuścić do ścięcia dębu na polecenie niemieckiego urzędnika. Taka postawa wymagała odwagi, bo Polska była pod okupacją niemiecką, funkcjonariusz zagroził, że sprawdzi informacje otrzymane od Henryka Bartyzela i jeśli okażą się nieprawdziwe, wróci i ukaże mężczyznę. Na szczęście nie wrócił. To właśnie po swoim obrońcy dąb otrzymał imię Henryk. Kolejne zagrożenie pojawiło się w latach 70. Było związane z rozwojem komunikacji i rozbudową ruchliwej Zakopianki. Siedlisko dębu było zagrożone, a roczny przyrost drzewa nie sięgał nawet 1 mm! Istniało poważne ryzyko, że drzewo obumrze. Chociaż jego miejsce do życia nie jest komfortowe, Henryk trzyma się dzielnie do dziś prawdopodobnie za sprawą podziemnego potoku. To on daje mu siłę i zapewnia podstawowe warunki wzrostu mimo bliskiego sąsiedztwa bardzo ruchliwej drogi – 30 tys. pojazdów mija Henryka codziennie!

Dąb Henryk nie przestaje walczyć. Przez lata kora drzewa służyła ludziom do celów kosmetycznych i leczniczych. Dzielił się nią, wskutek czego sam znacznie ucierpiał. Ubytek kory ciągnie się od korzeni, aż do wierzchołka, co mocno osłabia drzewo w codziennych zmaganiach z warunkami atmosferycznymi – deszczem, śniegiem, mrozem – które przyspieszają starzenie się drzewa.

Dąb Henryk to nie tylko najstarszy zabytek Borku Fałęckiego, ale też przyjaciel tamtejszej społeczności.